Czasem szukamy pomysłów na projekty, a czasem okazja na niebanalny projekt sama się nam pojawia i to w najmniej oczekiwanym momencie. Tak też stało się tym razem. Stojak na mapy okazał się, nie tylko pierwszym pełnowymiarowym meblem z prawdziwego zdarzenia, jaki w mojej przygodzie ze stolarstwem wykonałem (nie licząc mebli warsztatowych), ale okazał się, na tyle ciekawym wyzwaniem, że postanowiłem ten przypadek opisać. Zainteresowanych zapraszam do dalszej lektury.
Zacznijmy więc od początku…
Niedawno, trochę z zaskoczenia, podjąłem się wykonać stojak na mapy. Podczas próby sprecyzowania, co tak naprawdę mam zrobić, okazało się, że mam właściwie pełną dowolność w kwestii formy, a jedynym bliżej określonym parametrem była ilość map jakie stojak ma pomieścić.
Blaty – Ser szwajcarski, czyli dziura na dziurze
Konstrukcja, którą sobie wymyśliłem jest zbudowana z trzech blatów o jednakowych wymiarach, z których dwa są podziurawione jak szwajcarski ser, a trzeci (pełny) stanowi podstawę. Całości dopełniają nogi, o których wspomnę więcej, ale nieco później.
Pracę rozpocząłem od wizyty w pobliskim markecie budowlanym, skąd wróciłem z arkuszem sklejki 18mm, z którego zostały odcięte w poprzek, (na pile formatowej) trzy pasy o wymiarach 1250mmx500mm. Wymiary te wynikają z założonej ilości map: 32 (miało mieścić się ich nie mniej niż 30), średnicy otworu na zrolowaną mapę: 102mm (najbliższy 100mm rozmiar otwornicy jakim dysponuję) i szerokości całego arkusza: 1250mm.

Otwory zostały wykonane z obu stron, do połowy głębokości, tak aby uniknąć wyszczerbień i wyrwania materiału od spodu.

Po nacięciu do połowy, przyszedł czas na odwrócenie blatu i wykorzystując otwór po wiertle centrującym, można było bez obaw o trafienie we właściwe miejsce, dociąć otwór z drugiej strony.

Samo rozmieszczenie otworów udało mi się dość optymalnie wpasować w te wymiary i zadbać o wystarczającą ilość miejsca na nogi w rogach.

Dwa blaty, po 32 solidne otwory w każdym, to dla niedużej wiertarki spore obciążenie. Nie należy więc specjalnie się śpieszyć.

Tymczasowo poskładałem wszystkie trzy blaty do kupy, używając wyciętych z blatów krążków jako prowizorycznych nóg. Wydawać by się mogło, że większość pracy jest tym samym wykonana. Nic bardziej mylnego.

Nogi, ach te nogi
Teraz przyszedł czas na nogi, które pierwotnie miały być lite i okrągłe w przekroju, ale w międzyczasie wpadłem na lepszy pomysł. Nogi będą z tego samego materiału, co blaty, czyli ze sklejki 18mm.

Jako, że nie dysponowałem jeszcze przykładnicą równoległą do nowego stołu do pilarki, to trzeba było po raz kolejny użyć zaimprowizowanej przykładnicy.

Nogi zostały pomyślane jako krzyżaki składające się z czterech elementów każda, bo przecież blaty są trzy, a więc nogi będą dwuczęściowe.

Z krótszymi częściami nóg poszło szybko, bo przy tej długości cięcia, to pilarka taśmowa jest wystarczająco dokładna.

Gotowe elementy, jak i złożoną nogę, możecie zobaczyć poniżej.

A tu mamy już gotowe wszystkie cztery krótkie nogi. Bułka z masłem.

Dłuższe części nóg były już rozcinane na pilarce stołowej (tarczowej). To jedne z ostatnich cięć w wersji prowizorka. Nie wytrzymałem. Chwilę później powstała przykładnica równoległa.

I voila, mamy gotowy stojak. Zaraz, zaraz. Nie tak szybko.

Frezowanie narożników na półokrągło.
Szablon do frezowania narożników powstał w kilka, no może kilkanaście minut. Ile czasu dzięki niemu zyskałem, zobaczycie za chwilę.

Szablon mocujemy ściskiem stolarskim do narożnika. Robimy to od tyłu, co zaraz się wyjaśni.

Dlaczego od tyłu? Bo prosty frez z łożyskiem mam jedynie w wersji łożysko od strony końca frezu, a nie od strony wrzeciona. Jest to tak zwany frez z łożyskiem dolnym.

Od tyłu, czy od przodu, to w tym przypadku bez większego znaczenia. Chwila moment i gotowe.

Dokładnie, szybko, czysto i powtarzalnie. Czego chcieć więcej od szablonu.

No, to teraz już gotowe. No, niezupełnie.

Frezowania ciąg dalszy
Teraz trzeba jeszcze się trochę postarać o krawędzie blatów.

Frez profilowy, do zaokrąglania krawędzi. Tym razem obowiązkowo z łożyskiem dolnym. Po wykończeniu krawędzi otworów, mamy jeszcze „do objechania” zewnętrzne krawędzie wszystkich trzech blatów.

Nogi nie mogą być gorsze. Tu frez ten sam, co przed chwilą, ale frezarka zamocowana w stole i „jedziemy”.

Najpierw nogi dłuższe, następnie nogi krótsze.

Szablon do montażu nóg
Jeśli wydawało Wam się, że to już koniec pracy, a w szczególności koniec z frezowaniem, to nic bardziej mylnego. Teraz sobie dopiero pofrezujemy. Zaczniemy jednak od szablonu.

Tu naszym najlepszym przyjacielem jest klej CA (cyjanoakrylowy) w komplecie z przyspieszaczem.

Hop, siup i narożnik na miejscu. Teraz czas na wytrasowanie dokładnego położenia nogi względem narożnika blatu.

Gotowy szablon wygląda tak. Dlaczego tak, a nie inaczej, to się za chwilę wyjaśni.

Pierwszy test warto wykonać na odpadowym kawałku materiału. Szczególnie jeśli na ten docelowy element „chwilę” już poświęciliśmy.

Po co do szablonu są doklejone cztery trójkąty? To już teraz chyba dość oczywiste.

No więc przymierzmy, co nam z tego frezowania od szablonu wyszło.

Jak nietrudno się było domyśleć, narożniki są preferowane w wersji zaokrąglonej. Ten pierwszy jest „prawie zaokrąglony”.

Niemniej jednak całkiem dobrze pasuje.

Ważna jest też głębokość, na jaką nogę zamierzamy wpuścić w blat.

Skoro szablon mamy sprawdzony i wymiary wpustów ustalone, to możemy hurtem popracować nad pozostałymi nogami. Na pierwszy ogień idzie podcinanie na pilarce.

Kolejny krok, to usunięcie zbędnego materiału za pomocą frezarki. Do tego niezbędna jest przykładnica.

Po krótkich nogach, czas na te dłuższe.

Na koniec czas zaokrąglić narożniki. Do wstępnego ich ścięcia idealnie sprawdziła mi się „Azjatka”. To zdecydowanie zadanie dla Dozuki.

Po minimalnym oszlifowaniu papierem ściernym wygląda to tak.

Wróćmy więc do blatów.
Montaż nóg

Frezowanie poszło gładko, tylko czy efekt jest taki, jakbyśmy chcieli?

To już za chwilkę się okaże. Czas na powiedzenie sobie: „Sprawdzam!”

Uff. Pasuje idealnie, a przynajmniej wystarczająco dobrze.

Reszta narożników, to czysta formalność i przyjemność.

Część z nich (środkowy blat) jest nawet frezowana na wylot, bo frezujemy obustronnie.

To teraz już naprawdę gotowe. A przynajmniej w kwestii kształtu kompletu elementów jest to wersja ostateczna.

Klejenie i wykończenie
Klejenie zaczynam od nóg.

Krótsze nogi zostają wklejone pomiędzy blaty: środkowy i dolny (pełny).

Tu po raz kolejny następuje przerwa, w której warsztat znów zamienia się w garaż. Dobrze, że stojak na mapy mieści się na blacie stołu. Po sklejeniu przejdziemy do wykończenia, czyli w tym przypadku do lakierowania.

Lakierowanie ma swoje dobre strony. Po pierwsze lakier, którego używam jest suchy w dotyku już po 20 minutach, a po drugie jest ciche (pędzlem, nie kompresorem), a więc można wykonać je nawet w niedzielę, bez obaw o lincz.

Kobyłki i podparcie na klockach tworzą całkiem komfortowe warunki do takiej pracy.

Nie zapominamy też o nogach.

Wszystko to trwa kilka chwil, toteż nie ma problemu z wyschnięciem poszczególnych elementów.

A, na koniec, nadal mieści się na blacie.

I samochodu nie trzeba zostawiać na zewnątrz. Na miejsce parkingowe to w dzisiejszych czasach trzeba zapolować, a skoro mam garaż, to wolę parkować w środku.

Ostatni dzień prac to już zaledwie kilka chwil. Na początek mocuję kółka. Wybrałem niewielkie, bo nic ciężkiego nie będzie na nich jeździć. Stojak na mapy, nawet bez map trochę waży, ale to nie wada – będzie tym samym stabilniejszy.

Zupełnie na koniec wklejamy dłuższe nogi.

Całość łapiemy ściskami i zostawiamy na noc.

Gotowy stojak na mapy
A oto „dzieło” w wersji finalnej.

Tu już z mapami.

Stojak na mapy trafił do szkoły, do klasy mojej młodszej córki. Mam nadzieję, że będzie długo i dobrze służył, poprawiając komfort nauczania zarówno dzieciom jak i nauczycielom, którzy dzielnie niosą kaganek oświaty. Zawsze milej uczyć (jak i uczyć się) w przyjaznych warunkach, a wystrój klasy też nie jest bez znaczenia.

Na koniec dodam, że zawsze miło jest zrobić coś dla kogoś, kto potrafi to docenić. Ja czuję się zarówno usatysfakcjonowany jako „stolarz” amator, jak i doceniony – szczere zadowolenie to duża rzecz. Warto było tych kilka chwil poświęcić na ten projekt!
Dzień dobry,
jaka jest cena takiego stojaka na mapy? Czy wystawia Pan faktury? jak długo czeka się na dostawę?
Dzień dobry,
Niestety na chwilę obecną nie jestem w stanie zaoferować Państwu takiego stojaka. Warsztatem obecnie zajmuję się czysto amatorsko, a natłok spraw zawodowych i osobistych nie pozwalają mi na znalezienie wystarczających ilości czasu nawet na sprawne skończenie tych projektów warsztatowych, które mam już rozpoczęte. Nie chciałbym się zobowiązać i nie dotrzymać terminu.