Chwilę już minęło od czasu, gdy rozpocząłem pracę nad czymś „prawie jak formatówka”. W pewnym sensie, to projekt dotarł do momentu, w którym trzeba będzie zadecydować co dalej, ale póki co, to może pokrótce opiszę, co w międzyczasie działo się z moją konstrukcją.
Mocowanie wózka
Część pierwsza kończy się na wykonaniu wózka. Teraz trzeba go zamocować. I tu zaczynają się „schody”.
Wstępna koncepcja z uchylanym blatem na zawiasach nie jest zła.
Owszem, że wymaga to trochę „gimnastyki”, ale przecież to dla tego rodzaju wyzwań zajmujemy się majsterkowaniem.
Po kilku chwilach mamy już zgrabnie wkomponowany w całość blat, na którym będziemy mocować podstawę wózka.
Jeszcze trochę „gimnastyki”, kobyłka, najdłuższy ścisk jaki posiadam, poziomica i … I właściwie do tej pory wszystko idzie w miarę zgodnie z planem.
Dolna część jest przykręcona do uchylnego blatu, który chwilowo jest dodatkowo podparty, żeby nie zamykał się pod ciężarem wózka i pozostawał równoległy do blatu pilarki.
Do tak ustalonego i zweryfikowanego względem głównego blatu położenia możemy dociąć i przymocować składane podpory.
Miejsca nie ma zbyt wiele…
… gdyż poniżej mamy składany blat pomocniczy, który też bywa użyteczny i nie chciałbym się go pozbywać.
Wreszcie pierwsze testy. Na pierwszy rzut oka nie wygląda tragicznie.
W pozycji startowej jest nawet całkiem dobrze.
Przy maksymalnym wysuwie zaczyna być widać pierwsze problemy i niedociągnięcia tej konstrukcji. Wózek opada względem blatu odbiorczego. No nic, myślę sobie. Oby to był największy z problemów przy tej realizacji.
W końcu jak się próbuję zrobić kompaktową, mobilną i składaną formatówkę, to przecież nie może wszystko iść łatwo i bez przeróbek. Zresztą nawet z założenia to miała być tylko „prawie jak formatówka”.
Przynajmniej dotychczasowe najistotniejsze założenie nadal jest aktualne: wciąż wjeżdża pod stół.
Prowadnica poprzeczna
Po „kilku” dniach odpoczywania od tematu i „popychania” innych „projektów” (nie tylko warsztatowych) wracam do tematu. Nawet jeśli tylko „prawie jak formatówka”, to akcesoria muszą być.
Zaczynamy od montażu dwugwintów.
Teraz czas na samą prowadnicę. Jakoś tak się rozpędziłem z jej wykonaniem, że niespecjalnie kiedy było udokumentować ten proces fotografiami. Trochę mniej zapału i pomysłów miałem na samo mocowanie do wózka.
Dodatkowa prowadnica wpuszczona w rowek prowadzący (T-slot) powinna poprawić stabilność kąta względem stołu a co za tym idzie również względem tarczy.
Nie wygląda to może źle, ale z efektów nie jestem zadowolony. Jeśli ma pojawić się część trzecia, to muszę wyeliminować luzy wózka, bo bez tego ciągnięcie tego tematu traci sens. Albo cięcia będą dokładniejsze i bardziej powtarzalne, albo „prawie jak formatówka” będzie bardziej z naciskiem na „prawie” i wrócimy do sanek.